niedziela, 9 marca 2014

Jak sobie radzić z histerią i złością u dzieci?

Drogie Babcie czy zdarza się Wam  "wyjść z siebie" gdy wnuk lub wnuczka złości się, przezywa, nie reaguje na wasze uwagi a nawet je lekceważy. Co robicie?
Ja czasami odchodzę i po pewnym czasie złość im mija, ale bywa, że trwa długo i wtedy denerwuję się, podnoszę głos i nawet grożę biciem " zaraz Ci wleję". Najtrudniej gdy się wzajemnie kłócą, biją, ale też gdy wspólnie lekceważą moje prośby. Tak, tak wychodzę, ale za chwilę trzeba coś robić, ubierać, wychodzić itp....

 Wymieńmy się doświadczeniami.


Babcia Zosia

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Idą święta

Już jutro 3 XII zaczynam piec z wnukami małe pierniczki. Każde dostaje pół kg ciasta i wałkuje, wycina, pieczemy, a bliżej świąt ozdabiamy. Zbiera się tych pierniczków na choinkę i na prezenty dla dziadków. Chciałabym  aby w tym roku napisali także kilka kartek które same ozdobią. Oczywiście odwiedzimy naszą 98- letnią sąsiadkę - może uda się przygotować nową szopkę. A jak wy Kochane Babcie włączacie wnuki do przygotowania Świąt? Czekam na wasze pomysły. Babcia Zosia

poniedziałek, 14 października 2013


                               W a k a c j e    w    L o n d y n i e ( 28 VI – 20 VII) 

    W te wakacje  zdecydowałam się z moimi lubelskimi wnukami Kacprem i Mikołajem wyjechać do Londynu. Wydawałoby się, że wyjazd bardzo ryzykowny, bo za granicę i to na trzy tygodnie. Ryzyko nie było aż tak wielkie, ponieważ byłam już w Londynie a i baza była dla nas przygotowana. Zostaliśmy zaproszeni przez moją siostrzenicę, która ma dzieci w wieku podobnym do chłopców. Podczas naszego pobytu Max i Weronika nie miały wakacji, ale to było wpisane w nasz harmonogram. W pierwszej połowie dnia zwiedzaliśmy te obiekty, które tamtym dzieciom były znane od zawsze. Reszta  dnia  dzieci spędzały razem. Cały pobyt  zaplanowałyśmy wspólnie z Moniką, mamą  Maxa  i Weroniki. 
Siostrzenica zakupiła nam bilety rodzinne przez internet z upustem  50%, dzięki temu mogliśmy skorzystać również z innych promocji, tak że wakacje w Londynie nie były aż tak drogie. Uzgodniony był także sposób oprowadzania dzieci po obiektach tego wiekowego miasta.
       W pierwszy weekend  wyjechaliśmy pociągiem
50 km poza Londyn do Windsoru. Tam zwiedzaliśmy muzeum zamkowe, muzeum kolei oraz bulwar nad  Tamizą. To na jednym ze skwerów w Windsorze Max i Kacper kąpali się w fontannie (dzieciom w Anglii wolno więcej).  Był to bardzo upalny weekend, podobnie jak i cała reszta naszego pobytu w Anglii. Rodzina mieszka w dzielnicy Stetham, skąd do Centrum jeździliśmy głównie autobusem linii 159. 
    Jeździliśmy sami na Trafalgar Square pod kolumnę Nelsona. Jest to centralny plac w Londynie, przy którym są fontanny i National Gallery (Muzeum Sztuki – Galeria Malarstwa). Odwiedziliśmy kilka sal, niestety w sali 45, gdzie wystawiane są obrazy Vincenta Van Gogha, ,,Słoneczników" nie było, zostały wypożyczone. Często bywaliśmy w St. Jame`s Park  w pobliżu Pałacu Buckingham. Muzeum  Historii  Naturalnej – dzieci oglądały z Moniką, moją starszą siostrzenicą. Wyjazd do Centrum Londynu z młodszą siostrzenica Magdą dotyczył głównie poruszania się metrem. Ponadto Magda  pokazała nam Camden Town, dzielnicę artystów i „dziwaków”. To ludzie o różnych subkulturach. Tego dnia Mikołaj osobiście nabywał dla nas bilety do metra oraz zamawiał dania w barach. Kacper odważył się sam zamówić „sushi”, które uwielbia. Magda okazała się bardzo dobrym przewodnikiem i  trafiała w zainteresowania moich wnuków.

niedziela, 15 września 2013

Wakacje 2013

Tegoroczne wakacje rozpoczęłyśmy w wielkim tempie, przyjechała do nas kuzynka z Chełma i chciałyśmy jej jak najwięcej pokazać przed weselem naszej starszej wnuczki oraz naszym wyjazdem do sanatorium. Nasze wypady zaczęliśmy od wyjazdu nad zalew, kąpiele w nim i spacery po linach w parku linowy. Po wspinaczce na  linach dziewczynki były bardzo zmęczone, ale po zejściu szybko ochłonęły i cieszyły się z tego co przeżyły. Następnie pojechałyśmy do Muzeum na Majdanek. Tam trafiłyśmy na kilka wycieczek z Izraela. Dziewczynki podziwiały ich ubiory, flagi i opaski na rękawach oraz ich język mowy. Choć dzień był bardzo upalny zwiedziłyśmy wszystko po kolei i bardzo duże wrażenie odniosłyśmy  z tej wycieczki, co mogłam to musiałam tłumaczyć z historii obozu. Zwiedzanie starego miasta zaczęłyśmy od Katedry, po kolei przez Bramę Trynitarską traktem do Zamku Lubelskiego. Wszędzie robiłyśmy zdjęcia, a ja opowiadałam legendy o kamieniu nieszczęścia, czarciej łapie i odpowiadałam na masę pytań, które mi dziewczynki zadawały. Na Zamku również było co do zwiedzania, na końcu zaliczyłyśmy Basztę. W skansenie  musiałam wymieniać nazwy wyposażenia chałup bo na przykład  nie wiedziały co to jest dzieża, maglownica czy pierzyna. Najwięcej radości sprawiały zwierzęta i ptactwo domowe. Budynki obejrzałyśmy wzdłuż i wszerz.
Nie obyło się bez wizyty w Plazie gdzie Natalka kupiła sobie upragnionego fulkapa, a Ewelina piękną torbę. Okres ten uważam za mile spędzony.Sandomierzu dziewczynki trafiły na kręcenie serialu ,,Ojciec Mateusz” i to była wielka frajda bo zrobiły sobie zdjęcia z aktorami i pozbierały od nich autografy. Opowiadania było przez kilka dni co nie miara a przy tym masę radości.
                  


















                                                          Superbabcia Stasia Węgorek







środa, 4 września 2013

Wakacje z wnukami

Minęły kolejne wakacje i nasze wnuki dorastają… Jak spędzaliśmy z nimi czas? Czy udało się porozmawiać na poważne tematy? Co robiliśmy aby odciągnąć od komputera? Jakie mamy doświadczenia z łączenia naszych wnuków z grupą rówieśników? Nasze obserwacje są cenne dla nas i rodziców. Spróbujmy się podzielić.

Super kolonie
To kolonie organizowane przez Klanzę ! Sprawdziłam co robi Oddział w Bogatyni już drugi raz i polecam, choć zapisują już….we wrześniu.
W tym roku byliśmy w Ustce, ośrodku oddalonym od miasta, blisko plaży i lasu. Każdy dzień był wypełniony zajęciami – morze, piach, las, wycieczki ale też ćwiczenia zabaw cyrkowych. Na zakończenie cała kolonia wystąpiła na deptaku w Ustce budząc podziw sporej widowni.
No i codziennie śpiewaliśmy po każdym posiłku szanty – dzieci miały śpiewniki i dostosowywały się do nagrań odtworzonych z płyt.
Podobały mi się jasne zasady i konsekwencja w ich przestrzeganiu. No i kadra – na 50 dzieci 5 dorosłych i 2 studentki wolontariuszki. Wszyscy zaangażowani.

Miałam jeszcze swoje trzy dni pobytu z trójką wnuków na Roztoczu.
Najbardziej udało się nam doskonalenie szałasu. Wszyscy pracowali bardzo chętnie. Oto jego widok. Na spacerze rozmawiałam z Kubą o wojnie. Nie wiem dlaczego to wciąż pociąga chłopców.
Byle znajdzie patyk i już strzela. Oby nie dożył prawdziwej.
Jeszcze jedna obserwacja – jeśli w pobliżu pojawił się pies lub kot dzieci koniecznie chciały się z nim zaprzyjaźnić, głaskać, karmić – żadnej rezerwy. U znajomej na szczęście były trzy koty, ale i tak była walka by ponosić najmniejszego.


Relacja Babci Zosi

sobota, 6 lipca 2013

Wspomnienia


PIĘĆ LAT – TO CZASU SZMAT …. WIELE A DLA NAS?                                                                                         TO WIELE – CZY NIE?

     Nic się tu nie dzieje Kochani – czas obudzić się z zimowego snu, to prawda, że zima dała nam popalić w tym roku, ale już lato i to gorące – a jeszcze ważniejszy komunikat – w tym roku obchodzimy jubileusz  pięciolecia szkoły. Już zaczęliśmy obchody  organizując GRĘ MIEJSKĄ – ale o tym potem.

Pokuszę się o chwilę wspomnień, pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie  przyjaciółka [prywatnie] oficjalnie pani prof. Stanisława Steuden – wpadnij do mnie na chwilę przegadamy sprawę, mamy propozycję. Pobiegłam… tu okazało się, że Stasia ma Gościa a jak myślicie Kto to był? Oczywiście nasza Zosia [prywatnie ] a służbowo – dr Zofia Zaorska i cóż się okazało  - ma pomysł – nie byle jaki – chce założyć  szkołę dla Babć – podyskutowałyśmy przy kawie i uznałyśmy projekt trzeba wcielać w życie i tak od października 2008 roku jesteśmy razem – ja jako pomocna dłoń  - bo sprawy organizacji, zdobycia funduszy - to dzieło Zosi. Początkowo miałam prowadzić warsztaty plastyczne, teatralne itp. Jako emerytowana nauczycielka przedszkola, animator teatrów dziecięcych  z dość dużym bagażem doświadczeń  przystąpiłam do działań. W grudniu z okazji spotkania opłatkowego  zaprosiliśmy wnuki – no coś dla wnuków oprócz serca i pierników – to może teatr – padł wybór na teatr kukiełkowy, a tekst - Porwanie choinek – także był tematycznie dopasowany. Przygotowałam proste kukiełki lizakowe, scenografia [część aktorów chora – szalała grypa], ale przedstawienie się udało – co znam z relacji i zdjęć [sama leżałam w łóżku z wysoką temperaturą] i tak na 71 przedstawień w jednym nie brałam udziału i to w pierwszym.

Patrzę na te pierwsze zdjęcia ze wspólnych spotkań – jakie nasze wnuki były małe –a teraz…., ale nam lat nie przybywa, dzięki tym działaniom  - patrząc na aktywne Postacie – raczej ubywa. Działań i pomysłów było wiele pojawiły się przedstawienia Kolędnicze; przypominające dzieciom dawne tradycje i zwyczaje, były wystawione Jasełka – niestety tylko raz  ze względu na to, że nasza wspaniała Obsada Aktorska  nie mogła pokonać trudu życia, Stasia nasza wspaniała Matka Boska zachorowała, Św. Józef pojechał do sanatorium [oczywiście mowa tu o naszej Grażynce, która jako jedyna utrzymuje się w składzie teatru od początku].  Bajki w wersji humorystycznej- przez nas zwane trzepniętymi, Wesoła Ludwika, która bawią dzieci w nie jednym przedszkolu. Były wyjazdy do Janowa, Dzwoli i Lubartowa. 

Zosia z Janowa bardzo dba o popularyzację naszych występów. Tourne  Janowskie  to wspaniałe chwile, są też zaprzyjaźnione Przedszkola i Placówki w Lublinie, które cierpliwie czekają w kolejce i które z chęcią i radością odwiedzamy. Teatr „Bajarka” – jest samowystarczalny, sami szyjemy kostiumy, wykonujemy scenografię [Kasia ma złote ręce, by realizować niesforne pomysły], kukiełki [tu wspomnę  o Janeczce, Geni, no a większość wykonuję sama]. Nie wspomniałam tu jeszcze o naszym pierwszym Dziadku, którego to jak to Zosia twierdzi „złowiła” i w drugim roku – Szkoła Super Babci powiększyła się o Dziadka Janusza  - to Człowiek Orkiestra – w teatrze wystąpi, obraz zarejestruje i fotki precyzyjnie złoży, rekwizyty wykona i humor poprawi. Od drugiego roku Szkoła Super Babci i Super Dziadka działa. Bardzo ważną Osoba jest w naszych działaniach Babcia Jola, która  przez  długi czas jako jedyna transportowała swą TAXI nasze rekwizyty do różnych zakątków naszego Grodu i jednocześnie była operatorem muzyki i aktorką. Aktorów przewspaniałych było wiele – mam nadzieję, że swoje role poprzypominacie i nic nie zostanie pominięte – a jest co wspominać.

Zapraszam Kochani powspominajmy jak to było, jak się  Wasza przygoda ze Szkołą zaczęła, może są fotki niepublikowane wrzućcie je  tutaj  - odezwijcie się – tyle Pięknych Osobowości przemknęło się przez Grupę – niektórzy spotykają się w Klubie, inni okazjonalnie  – ale  chyba jakaś więź między nami istnieje  – choćby jakieś nikłe wspomnienie. Zapraszam do udziału w dyskusji także tych co znają nas i nasze działania – mamy ochotę posłuchać Głosów z różnych stron. A może odezwą się Wnuki?
                                                          Lusia - Bajarka 

Wspomnień czas


Pierwsze wspólne warsztaty kukiełki – supełki- wspaniałe dzieło Babć.


Choinkę ubieramy sami – jak chcesz to gwiazdkę Ci dam.





Na spotkaniu Opłatkowym wspólne  zabawy i kolędowanie.


Na balu kostiumowym tańce w rytmie SUPER!!


Dzielni Uczestnicy bawili się aż do utraty tchu.


Spotkanie przy wielkanocnym stole – wspólne życzenia.


W trakcie wielkanocnych warsztatów przygotowujemy bazie i pisanki.

środa, 24 kwietnia 2013

Pożegnanie zimy powitanie wiosny !!!


Wnuki nasze w zimie lubią spędzać czas na lodowisku lub zjeżdżać na sankach.
Ale nie obyło się bez czytania książek lub lektur. Książki wypożyczam w naszej bibliotece działającej przy Szkole Superbabci. Wypożyczyłam między innymi ,,Zew krwi", ,,Myślinki'' oraz ,,Przygody Tomka Sewera".
      Przy czytaniu Tomka Sewera Natalka  dużo się śmiała z przygód jakie mieli chłopcy, a przy tym sprawiali swoim zachowaniem wiele kłopotów swojej rodzinie i opiekunom. Dużym przeżyciem chłopców było znalezienie martwego Indianina.
Ponieważ zima tego roku trochę się przedłużyła moja wnuczka wraz z koleżankami postanowiły przywitać nadchodzącą wolnymi kroczkami wiosnę kwiatkami wykonanymi z bibuły  kolorowej co im się udało.